[...]Nadeszła upragniona północ. Miałam mało czasu, ale nie chciałam go zawieść. Pędziłam przez ulice, ogrody, chodniki, najszybciej, jak tylko mogłam. Niestety...biegłam nie widząc niczego. Stało się najgorsze. Nie mogłam widzieć tego samochodu.Byłam tam blisko tej kamienicy! Dzieliło mnie zaledwie kilkanaście kroków od spotkania się z nim! Nie czułam bólu. Czas zaczął dziwnie spowalniać. Czułam, jak moja dusza unosi się do góry. Do nieba? Widziałam go. Czekał na mnie. To koniec, już nigdy go nie zobaczę.
Przed oczami majaczyły mi nasze splecione dłonie, jego uśmiech, oczy... Po chwili wszystko spowiła ciemność[...]
Teraz, gdy na to wszystko patrzę z góry, analizuję każdą sytuację. Krok po kroku. Nie zdążyłam dowiedzieć się, jak bardzo mnie kocha, a tym bardziej, czy w ogóle coś do mnie czuje. Gdy myślę o tym, łzy same płyną Najpierw powoli, delikatnie, jak motyl. Następnie szybko, mocno, sprawiając piekący ból. Padało łzami, moimi łzami. To wszystko zaczęło się i skończyło w deszczowy dzień. Nikt się nigdy nie dowie o moich prawdziwych uczuciach. To koniec mojej historii, koniec mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz